niedziela, 26 maja 2013

6 rozdział

6 rozdział
Minął już miesiąc odkąd tu jestem i szczerze mówiąc, dobrze się czuję w Londynie. Spacerowałam sobie właśnie po mieście podziwiając miejsca zwiedzone z piosenkarzem. Na same wspomnienie o nim, kąciki ust podniosły się do góry i cała rozpromieniałam. Mam z nim coraz lepszy kontakt i z coraz większą przyjemnością się z nim spotykam. Był już akurat wieczór i Melani zamartwiała się, co ukazywała poprzez ciągłe telefony. Nie spodziewałam się spotkać Niall'a, jednego z członków One Direction, którego polubiłam. Na mój widok się szeroko uśmiechnął i uściskał mocno. 
- Co tu robisz o tej porze? Grzeczne dziewczynki powinny być już w domu - zaśmiał się. 
- Spadaj - Niall był wiecznie wesoły i głodny. Na samym początku brałam go za gbura, ale przy bliższym poznaniu okazał się słodkim chłopakiem - co tu robisz? - zapytałam. 
- Czekam na Alex, moją kuzynkę - spojrzał się na zegarek - chyba zapomniała o spotkaniu. Spóźnia się aż dwie godziny - pokręcił głową, a uśmiech z jego twarzy nie znikał.
- No to może przyłączysz się do mnie? - zaproponowałam chętnie. 
- Jasne! Rozkręcimy we dwoje tą stypę! 
- Jesteśmy na ulicy - przypomniałam mu, a on zbył mnie machnięciem ręki. 
- To pójdziemy na imprezę - chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą. 
- Nie jestem ubrana...
- Nie zauważyłem byś była naga, a uwierz tego nie da się pominąć! - pokręciłam z niedowierzaniem głową i pozwoliłam się poprowadzić. 
Nie spodziewałam się nagłych strzałów w moją stronę. Czarna furgonetka zatrzymała się przy nas i o mało co z Irlandczykiem nie zostaliśmy postrzeleni, gdyby nie nasze instynktowne uniki. Celowali we mnie, blondyna mieli gdzieś. Niestety trafili mnie w udo i strasznie bolało. Jeden wysiadł i podszedł do mnie. Chwycił mnie za bluzkę i podniósł do góry.
- Mów szmato, gdzie masz papier?! - krzyknął, a ja poczułam nieprzyjemny odór dobiegający z jego ust.
- Jaki papier? Nie mam żadnego papieru... - uderzył mnie w twarz.
- Nie kłam! Lepiej powiedz, bo inaczej zginiesz - wyszczerzył swoje zęby w brutalnym uśmiechu, który mówił mi, że torturowanie mnie sprawiałoby mu przyjemność. 
-Ja naprawdę nie wiem, to jakaś pomyłka  - z mojej twarzy pociekły łzy, a zdziwienie zastąpił strach o własne życie.
- Oj uwierz mi Samanto, że nie - jego oczy kipiały złością. 
- Zostaw ją - usłyszałam głos Niall'a. Uderzył go krzesłem, najprawdopodobniej pochodzącym z pobliskiej kawiarni. Z samochodu wybiegli pozostali zbrodniarze z wycelowanymi lufami w naszą stronę. 
- Nie zabijaj jej, jest nam potrzebna - usłyszałam głos najwyższego bruneta, mocno wychudzonego. Drugi, trochę niższy szatyn kiwnął głową i chwycił mojego towarzysza i przystawił pistolet mu do głowy.
- Mów gdzie jest papier, bo inaczej on zginie - zagroził, a ja nie wiedziałam co robić. Siedziałam skulona i trzymałam się za swoje postrzelone udo. 
- Ja naprawdę nie wiem o co wam chodzi... - wyjąkałam przez łzy. 
Nie miałam pojęcia o co chodziło, kompletnie. W pewnym momencie rozległ się dźwięk syren, zrozumiałam, że wcześniej Niall zadzwonił na policję. Mężczyźnie puścili go i wsiedli do furgonetki ruszając z piskiem. Trzeci leżał na chodniku nieprzytomny, a ja się wcale nie uspokoiłam. Wiedziałam, że to jeszcze nie koniec. Blondyn podbiegł do mnie i chwycił za dłoń, by dodać mi otuchy i poczucie bezpieczeństwa. Policjanci zadzwonili po karetkę, która zabrała mnie do szpitala wraz z Niall'em.
 Zadawali mi mnóstwo pytań, na które nie umiałam odpowiedzieć. Byłam cała roztrzęsiona, nie myślałam jasno.Do pokoju wparowała Melani cała spuchnięta od płaczu. Rzuciła się na mnie i nie chciała wypuścić mnie z uścisku. 
- Sam, Sam jak dobrze że nic Ci nie jest! Jak dostaliśmy telefon... nawet nie wiesz jak się bałam! - kołysała mną nieświadomie, przez co udo mnie bolało bardziej. Następnie weszła Martha i również mocno mnie przytuliła. 
- Nie rób tak więcej! - skarciła mnie również cała rozpłakana. Spojrzała się na blondyna i jej smutek prysł gdy zrozumiała kto to jest - O Boże, Ty jesteś Niall Horan! Nic Ci nie jest? Błagam, powiedz, że nie! - rzuciła się na niego i ucałowała w policzek. Zaśmiałam się cicho widząc zmieszanie mojego kolegi. 
- Nic mi nie jest, Sam jest w gorszym stanie - odepchnął ją od siebie.
- Dziękuję - szepnęłam. Mrugnął dając mi do zrozumienia, że cała przyjemność po mojej stronie. Niall i ja byliśmy dobrymi przyjaciółmi, nic więcej. Rozległ się dźwięk dzwonka z jego telefonu.
- Halo? - odebrał - będę później... nic się nie stało... matko, Zayn powiem Ci wszystko w domu.... media?!... skąd oni wiedzą?... ok, ok... tak, niech podjedzie po mnie... dobra cześć.
- Co jest? - zapytałam.
- Media mnie znalazły - chwycił się za głowę znudzony - muszę spadać.
- Chcesz moją bluzę? Może uda Ci się przejść niezauważony? - pokazałam mu ją gestem ręki. Leżała na krześle. Uwielbiałam ją, była mi strasznie za duża, więc Niall nie miał problemu z założeniem jej. 
- Masz moje okulary - uśmiechnęła się nieśmiało Melani i mu założyła na nos. 
- Dzięki - pomachał nam na pożegnanie i wyszedł - a właśnie! - cofnął się - jutro przyjedzie do Ciebie Zayn. Kazał Ci przekazać - puścił mi oczko, a ja nieświadomie się uśmiechnęłam. 
- Okej, przyjęłam - chłopak szybko ucałował mnie w policzek i wybiegł.



~~~~~
Koniec, spodziewaliście się czegoś takiego? Podoba wam się rozdział? KOMENTUJCIE! :D

wtorek, 7 maja 2013

5 rozdział

5 rozdział
W domu, Martha i Melani oglądały jakiś film.Nie zauważyły mnie nawet, więc poszłam do swojego pokoju. Zaczęło mi brakować przyjaciółki, kompletnie o mnie zapomniała. Włączyłam laptopa i weszłam na jakiś portal internetowy. Jak zwykle nowinki o gwiazdach, same kłamstwa. Nic ciekawego nie było, to też postanowiłam obejrzeć "Piękne Istoty". Przeniosłam się na łóżko i zatraciłam się w filmie. W sześćdziesiątej minucie, zasnęłam. 
Obudziła mnie ciotka, karząc mi zejść na śniadanie. Wstałam niechętnie i podążyłam do jadalnie, po drodze spinając włosy w luźny kok. Na stole znajdował się chleb, szynka, ser, dżem, masło, sok, parówki i pomidor. Wybrałam pieczywo z dżemem malinowym. Dziewczyny zastanawiały się co ubrać na dzisiejszy wypad do kina. 
- Wychodzisz z dziewczynami? - zapytała mnie ciotka. 
- Nie, jestem umówiona - odparowałam beznamiętnie. 
- Z Mattem? - uradowała się Melani, z nadzieją, że w końcu kogoś sobie znalazłam. 
- Nie, z Zayn' em - ugryzłam kolejny kawałek bochenka. Martha rozszerzyła oczy. 
- Jak ma nazwisko?
- Z tego co pamiętam to chyba Malik - uśmiechnęłam się niepewnie. Właśnie wygadałam, że spotykam się z członkiem One Direction. Cholera...
- O Boże! - krzyknęła ruda - mogę iść z wami? Proszę! - złożyła ręce i zrobiła maślane oczka. 
- Nie bierzcie tego do siebie, ale zaprosił mnie na miasto więc... 
- Jasne. Masz sławnego kolegę i  zwykłe przyjaciółki masz w dupie - warknęła. Miałam ochotę ją rozszarpać. Wykrzyczeć jej w twarz, że to ona zostawia mnie dla Marthy, a teraz udaje świętą. Patrzyłam się na nią przepełniona gniewem.
- Dziewczynki, to znajomy Sam. i dajcie jej spokój, Nie życzę sobie kłótnie w moim domu - rozkazała ciotka i wróciła do jedzenia. 
Ja wstałam i podążyłam do pokoju, by uszykować się do wyjścia. Wyprostowałam włosy i ubrałam się w czarne spodnie, trampki, koszulka na ramkach z flagą ameryki i dżinsową kamizelkę. Do tego naszyjnik i torba. Zrobiłam sobie czarne kreski na powiekach, rzęsy i czerwone usta..Spakowałam podstawowe przybory do torby i przejrzałam się w lustrze. Usłyszałam dzwonek, znaczący przybycie mulata. Zbiegłam po schodach, ale drzwi otworzyła Martha. Zaczęłam krzyczeć z radości i podniecenia.
- To na prawdę jesteś Ty! Rany, rany, rany! - Zayn patrzył się na nią lekko przestraszony i cofnął się o krok.
- Jest może Sam? - spytał niepewnie. 
- Oczywiście, mieszka tu. Sam! - zawołała mnie Martha, a ja po sekundzie znalazłam się przy wejściu i ucałowałam chłopaka w policzek - a myślałam, że zmyśla - i na przeciw wyszła Melani. Była wystrojona, jakby miała gdzieś wyjść. 
- Cześć, jestem Melani - wyciągnęła dłoń do mojego znajomego. 
- Zayn - uśmiechnął się. 
- My idziemy - chwyciłam go za rękę i poszliśmy w stronę jego samochodu. 
- Ładnie dzisiaj wyglądasz - skomplementował mnie, a ja się zarumieniłam. 
- Dziękuję - otworzył mi drzwi i zaprosił mnie do środka. Zamknął je, a po chwili znalazł się na siedzeniu kierowcy.
Przez całą drogę rozmawialiśmy o głupotach. Dotykał mnie w ramię i mówił " ale siła", ukazując przy tym swój uśmiech. Wyciągnął papierosa i go odpalił. Westchnęłam głęboko, jednocześnie go rozśmieszając.
- Co? - śmiał się.
- Czy w tym mieście wszyscy palą? - popatrzył się na ćmika i wyrzucił za okno.
- Już nie - pokręciłam głową szczerząc zęby. W pewnym momencie chwycił mnie za dłoń.
- Dokąd jedziemy? - zaciekawiłam się.
- Byłaś w London Dungeon? - zaprzeczyłam - to pora byś się tam wybrała!
Po chwili znaleźliśmy się w środku strasznego budynku. Było sporo ludzi, a ja się bałam, ze zaraz coś mi wyskoczy, albo zabije. Wtulałam się w Zayn'a czując się raźniej. Wchodząc do kolejnego pomieszczenia, jakiś mężczyzna wyglądający jak zombi złapał mnie za rękę, a ja pisnęłam ze strachu. Mojego towarzysza bawił mój lęk.
- Nie bój się, to nie jest na prawdę - pocałował mnie w policzek.
Czym byliśmy dalej, tym bardziej miałam ochotę uciec. O mało co nie weszłam w głowy wbite na palu, ponieważ miałam zamknięte oczy i nie wiedziałam gdzie idę. Gdy nareszcie wyszłam z tego domu strachu odetchnęłam z ulgą.
- Ostatni raz zgadzam się na Twoje wycieczki - czułam jak mi serce mi bije, przeżywając widok tych upiorów.
- Weź, przyznaj, że Kuba Rozpruwacz był najlepszy!
- Myślałam, że sam mnie rozpruje! - przytulił mnie, wybuchając śmiechem - przestań się ze mnie ciągle śmiać! To nie jest zabawne, o mało co zawału nie dostałam! - udałam obrażoną.
- Zrobiłbym Ci usta usta - puknęłam go w czoło, starając się ukryć uśmiech - nie mogłabyś odmówić, w końcu ratowałbym Ci życie! - nie wierzyłam w to co mówi. Rozbawiał mnie na każdym kroku.
- Jakiś Ty szlachetny - ruszyłam do jego samochodu - gdzie teraz?
- Big Ben - puścił mi oczko.
- Niech będzie - no i pojechaliśmy dalej.
Ogół zwiedziłam dodatkowo Tower Bridge, London Eye i Madame Tuusaunds. Było cudownie, chciałam więcej, ale zabrakło czasu, ponieważ czekał go jeszcze wywiad. Ciągle zapominam, że jest sławny. Odprowadził mnie pod dom i obiecał, że niedługo pokaże mi jeszcze inne miejsca.
- Myślałam, że będzie gorzej - stwierdziłam - dziękuję - przytuliłam go mocno.
- Zadzwonię, ok? - kiwnęłam głową, głupio się szczerząc. Chłopak przyglądał mi się czule i pocałował na pożegnanie w policzek.Polubiłam go. Nawet bardzo...


KONIEC ! I jak ? Podoba się ? Komentujcie .; )