6 rozdział
Minął już miesiąc odkąd tu jestem i szczerze mówiąc, dobrze się czuję w Londynie. Spacerowałam sobie właśnie po mieście podziwiając miejsca zwiedzone z piosenkarzem. Na same wspomnienie o nim, kąciki ust podniosły się do góry i cała rozpromieniałam. Mam z nim coraz lepszy kontakt i z coraz większą przyjemnością się z nim spotykam. Był już akurat wieczór i Melani zamartwiała się, co ukazywała poprzez ciągłe telefony. Nie spodziewałam się spotkać Niall'a, jednego z członków One Direction, którego polubiłam. Na mój widok się szeroko uśmiechnął i uściskał mocno.
- Co tu robisz o tej porze? Grzeczne dziewczynki powinny być już w domu - zaśmiał się.
- Spadaj - Niall był wiecznie wesoły i głodny. Na samym początku brałam go za gbura, ale przy bliższym poznaniu okazał się słodkim chłopakiem - co tu robisz? - zapytałam.
- Czekam na Alex, moją kuzynkę - spojrzał się na zegarek - chyba zapomniała o spotkaniu. Spóźnia się aż dwie godziny - pokręcił głową, a uśmiech z jego twarzy nie znikał.
- No to może przyłączysz się do mnie? - zaproponowałam chętnie.
- Jasne! Rozkręcimy we dwoje tą stypę!
- Jesteśmy na ulicy - przypomniałam mu, a on zbył mnie machnięciem ręki.
- To pójdziemy na imprezę - chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą.
- Nie jestem ubrana...
- Nie zauważyłem byś była naga, a uwierz tego nie da się pominąć! - pokręciłam z niedowierzaniem głową i pozwoliłam się poprowadzić.
Nie spodziewałam się nagłych strzałów w moją stronę. Czarna furgonetka zatrzymała się przy nas i o mało co z Irlandczykiem nie zostaliśmy postrzeleni, gdyby nie nasze instynktowne uniki. Celowali we mnie, blondyna mieli gdzieś. Niestety trafili mnie w udo i strasznie bolało. Jeden wysiadł i podszedł do mnie. Chwycił mnie za bluzkę i podniósł do góry.
- Mów szmato, gdzie masz papier?! - krzyknął, a ja poczułam nieprzyjemny odór dobiegający z jego ust.
- Mów szmato, gdzie masz papier?! - krzyknął, a ja poczułam nieprzyjemny odór dobiegający z jego ust.
- Jaki papier? Nie mam żadnego papieru... - uderzył mnie w twarz.
- Nie kłam! Lepiej powiedz, bo inaczej zginiesz - wyszczerzył swoje zęby w brutalnym uśmiechu, który mówił mi, że torturowanie mnie sprawiałoby mu przyjemność.
-Ja naprawdę nie wiem, to jakaś pomyłka - z mojej twarzy pociekły łzy, a zdziwienie zastąpił strach o własne życie.
- Oj uwierz mi Samanto, że nie - jego oczy kipiały złością.
- Zostaw ją - usłyszałam głos Niall'a. Uderzył go krzesłem, najprawdopodobniej pochodzącym z pobliskiej kawiarni. Z samochodu wybiegli pozostali zbrodniarze z wycelowanymi lufami w naszą stronę.
- Nie zabijaj jej, jest nam potrzebna - usłyszałam głos najwyższego bruneta, mocno wychudzonego. Drugi, trochę niższy szatyn kiwnął głową i chwycił mojego towarzysza i przystawił pistolet mu do głowy.
- Mów gdzie jest papier, bo inaczej on zginie - zagroził, a ja nie wiedziałam co robić. Siedziałam skulona i trzymałam się za swoje postrzelone udo.
- Ja naprawdę nie wiem o co wam chodzi... - wyjąkałam przez łzy.
Nie miałam pojęcia o co chodziło, kompletnie. W pewnym momencie rozległ się dźwięk syren, zrozumiałam, że wcześniej Niall zadzwonił na policję. Mężczyźnie puścili go i wsiedli do furgonetki ruszając z piskiem. Trzeci leżał na chodniku nieprzytomny, a ja się wcale nie uspokoiłam. Wiedziałam, że to jeszcze nie koniec. Blondyn podbiegł do mnie i chwycił za dłoń, by dodać mi otuchy i poczucie bezpieczeństwa. Policjanci zadzwonili po karetkę, która zabrała mnie do szpitala wraz z Niall'em.
Zadawali mi mnóstwo pytań, na które nie umiałam odpowiedzieć. Byłam cała roztrzęsiona, nie myślałam jasno.Do pokoju wparowała Melani cała spuchnięta od płaczu. Rzuciła się na mnie i nie chciała wypuścić mnie z uścisku.
- Sam, Sam jak dobrze że nic Ci nie jest! Jak dostaliśmy telefon... nawet nie wiesz jak się bałam! - kołysała mną nieświadomie, przez co udo mnie bolało bardziej. Następnie weszła Martha i również mocno mnie przytuliła.
- Nie rób tak więcej! - skarciła mnie również cała rozpłakana. Spojrzała się na blondyna i jej smutek prysł gdy zrozumiała kto to jest - O Boże, Ty jesteś Niall Horan! Nic Ci nie jest? Błagam, powiedz, że nie! - rzuciła się na niego i ucałowała w policzek. Zaśmiałam się cicho widząc zmieszanie mojego kolegi.
- Nic mi nie jest, Sam jest w gorszym stanie - odepchnął ją od siebie.
- Dziękuję - szepnęłam. Mrugnął dając mi do zrozumienia, że cała przyjemność po mojej stronie. Niall i ja byliśmy dobrymi przyjaciółmi, nic więcej. Rozległ się dźwięk dzwonka z jego telefonu.
- Halo? - odebrał - będę później... nic się nie stało... matko, Zayn powiem Ci wszystko w domu.... media?!... skąd oni wiedzą?... ok, ok... tak, niech podjedzie po mnie... dobra cześć.
- Co jest? - zapytałam.
- Media mnie znalazły - chwycił się za głowę znudzony - muszę spadać.
- Chcesz moją bluzę? Może uda Ci się przejść niezauważony? - pokazałam mu ją gestem ręki. Leżała na krześle. Uwielbiałam ją, była mi strasznie za duża, więc Niall nie miał problemu z założeniem jej.
- Masz moje okulary - uśmiechnęła się nieśmiało Melani i mu założyła na nos.
- Dzięki - pomachał nam na pożegnanie i wyszedł - a właśnie! - cofnął się - jutro przyjedzie do Ciebie Zayn. Kazał Ci przekazać - puścił mi oczko, a ja nieświadomie się uśmiechnęłam.
- Okej, przyjęłam - chłopak szybko ucałował mnie w policzek i wybiegł.
~~~~~
Koniec, spodziewaliście się czegoś takiego? Podoba wam się rozdział? KOMENTUJCIE! :D