4 rozdział
- Droga Samanto, czy możesz nam powiedzieć z łaski swojej, gdzieś Ty się podziewała przez całą noc?! - na powitanie usłyszałam krzyki Melani. Nie wiedziałam co powiedzieć. No słuchaj, chcieli mnie zgwałcić i spałam u członka z zespołu One Direction. Ha ha ha, bardzo śmieszne, na pewno by mi uwierzyła.
- No wiesz tu i tam. Zwiedzałam Londyn - uśmiechnęłam się niewinnie. Uwierzcie mi, gdyby wzrok mógł zabijać, to byłabym właśnie martwa.
- Ty wiesz, że na imprezie byłaś nawalona? A jakby ktoś Cię zgwałcił w krzakach?! Pomyślałaś o tym, hm?! - przypomniałam sobie znowu obce ręce, na moim ciele i od razu się skrzywiłam. Nie chciałam jej powiedzieć, iż byłam tego bliska. Nie wiem jakby na to zareagowała, raczej nie byłaby zadowolona.
- Dobra wyluzuj. Nic mi się nie stało i żyje. Jestem dorosła i sama decyduje co oraz gdzie robię. Jasne?
krzyknęłam i poleciałam do swojego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Położyłam się na tapczanie i zdjęłam kurtę bruneta. Patrzyłam się na nią, jak głupi do sera. Zwykła czarna skórzana kurtka. Pachniała Zayn'em. Ktoś obcy pomyślałby, że jestem dziwna, ale ja nie wiedziałam co zrobić z tą kurtką. Nie mam jego numeru, a jedynym wyjściem byłoby pójść do jego domu. Jednak ja jestem z natury leniwa i nie miałam ochoty wychodzić z domu, ale... coś mi mówiło, że powinnam pójść. Więc wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w pierwsze lepszy ciuch, zrobiłam delikatny makijaż i wyszłam. Było trochę zimno i nałożyłam sobie jego kurtkę. Tak na chwile, by nie zmarznąć. Przechodząc przez park zobaczyłam ludzi grających w siatkówkę plażową. W śród nich był też mój "wybawca" z placu zabaw.Od razu mnie zauważył i zawołał. Z niechceniem podeszłam do niego i z wymuszonym uśmiechem zdobyłam się na zwykłe "cześć".
- Dzisiaj nie musisz mnie ratować z opresji - zażartowałam, a on cicho parsknął.
- To dobrze, bo chyba zacznę pobierać za to opłaty - przewróciłam oczami. Patrzyłam jak facet zagrywa piłkę, a przeciwnicy przygotowują się do odbioru. Przypomniałam sobie moje treningi. Sport, który kochałam - co Cię tak wciągnęło? - podążył za moim wzrokiem - chcesz zagrać? - spojrzałam się na niego spode łba.
- Nie wiem, dawno nie grałam - skrzywiłam się. Chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę graczy. O dziwo nie opierałam mu się.
- Ludzie poznajcie księżniczkę - nie wierzyłam. Księżniczkę? Poważnie?
- Sam - przedstawiłam się, podając kuksańca blondynowi - tak w sumie to ja nie wiem, jak Ty się nazywasz - powiedziałam do niego szeptem. Rozśmieszyłam go.
- Matt - pocałował mnie w czubek dłoni, a ja oczywiście puściłam buraka - więc zaczynamy mecz? Ja jestem w drużynie z Sam - szturchnął mnie łokciem.
No i rozpoczął się mały sparing. Zdjęłam koturny i wpychałam pace u stopy w piasek. Byłam rozgrywającą. Uparłam się na tą pozycje, ponieważ na treningach również nią byłam. Matt zdziwił się, że tak dobrze gram. Sama nie myślałam, że coś jeszcze pamiętam, ale jak widać gra w siatkówkę, to jak jazda na rowerze. Jak się nauczysz, nie zapomnisz. Czułam się w jak ryba w wodzie. Brakowało mi tego, odbijając piłkę czułam się jak w siódmym niebie. Nic mi tak dawno nie sprawiło przyjemności. Byłam szczęśliwa i wesoła, a blondyn chwalił moje wystawy. Oczywiście wygraliśmy i nowo zapoznani ludzi zaprosili mnie na hale. Zgodziłam się bez namysłu i wymieniłam się numerem telefonu z moim wcześniej zapoznanym kolegą. Stwierdziłam, że nie jest taki zły, jak sądziłam wcześniej. Przynajmniej miło spędziłam czas. O mało co nie zapomniałam, że miałam oddać kurtkę Zayn' owi.
- Dzięki za grę - rzuciłam na pożegnanie Mattowi. Przytulił mnie mocno w odpowiedzi.
- Nie ma za co? Może Cię odprowadzę? - zaproponował.
- Z przyjemnością, ale mam sprawę do załatwienia - zrobił smutną mordkę - jak chcesz możesz iść ze mną. Muszę oddać tylko kurtkę znajomemu i wracam do domu.
- Czemu nie? - rozpromienił się.
Szliśmy w stronę luksusowej willi rozmawiając i poznając się bardziej. Jak chciał zapalić papierosa, ja mu wyrywałam i nie pozwalałam palić przy mnie. Po trzeciej próbie zrezygnował. Udawał wielce obrażonego, ale nie potrafił zbyt długo być poważny. Świetnie się z nim dogadywałam. Pomyślałam, że mam z kim się spotykać na mieście, kiedy Melani będzie zabawiać się z Marthą. Po godzinie byliśmy już na miejscu, cudem zapamiętałam miejsce zamieszkania bruneta.
- Poczekasz chwilę? - kiwnął głową. Otworzyłam bramę i podbiegłam pod drzwi wejściowe. Zapukałam, a otworzył mi blondyn.
- Co jest? - zapytał znudzony.
- Zastałam Zayna? - popatrzył chwilę na mnie, a ja szybko ściągnęłam kurtkę - zapomniałam mu oddać - pokiwałam mu nią przed nosem.
- Wejdź - rozszerzył wrota. Weszłam niepewnie i chłopak zaprowadził mnie do salonu - usiądź sobie, ja pójdę po niego - uśmiechnęłam się wdzięcznie. Po chwili brunet zbiegł po schodach, a na mój widok się rozpromienił.
- Co tu robisz? Jak się czujesz? - szybkim ruchem wskoczył obok mnie na tapczan.
- Zapomniałam oddać Ci kurtki? - westchnęłam i położyłam mu na kolana - chociaż nie wiem czy Ci ją oddam, bo mi się spodobałam - zaśmiałam się, a on popatrzył mi się w oczy i się zamyślił.
- Weź ją sobie - oddał mi ją.
- Dziękuję - pokazałam dołeczki, a on chwycił mnie za rękę.
- A jak się czujesz - zastanowił się nad słowami - psychicznie? - wiedziałam o co mu chodzi. Od razu spochmurniałam i mocniej ścisnęłam mu dłoń.
- Żyje - stwierdziłam jak gdyby nigdy nic - nie wracajmy do tego.
- Jesteś stąd? - zmienił temat.
- Nie. To znaczy kiedyś tu mieszkałam, ale to dawno. Ogólnie wychowałaś się w Los Angeles - odwróciłam wzrok.
- To może oprowadzę Cię jutro po Londynie?
- Z wielką przyjemnością - zarumieniłam się. Patrzyliśmy na siebie w milczeniu, ale przerwał nam blondyn, który otworzył mi drzwi.
- Stary, zaraz mamy wywiad - brunet głęboko westchnął i wstał. Nadal trzymał mnie za rękę, więc i ja wstałam - już masz nową laskę? - puścił mi oczko.
- Ja może już wrócę do domu - szepnęłam. Chciałam zwrócić się do wyjścia, ale on mnie nie puszczał.
- Chcesz się przejechać do telewizji? - zaproponował.
- Przepraszam, ale znajomy na mnie czeka przed drzwiami - przypomniałam sobie, że czeka na mnie Matt. Przytuliłam go mocno i obdarowałam całusem w policzek. Wzięłam kurtkę i kierowałam się do wyjścia - do jutra, będę na Ciebie czekać - pomachałam na pożegnanie.
Matt siedział na krawężniku i palił papierosa. Widać, że się nudził, ale na mój widok szybko się rozpromienił i wyrzucił niedopałek.
- Dłużej się nie dało? - zażartował.
- Wracajmy - pogoniłam go. Spojrzałam się raz jeszcze na wielki dom i spostrzegłam Zayna, mi ostatni uśmiech na pożegnanie.
- Dzisiaj nie musisz mnie ratować z opresji - zażartowałam, a on cicho parsknął.
- To dobrze, bo chyba zacznę pobierać za to opłaty - przewróciłam oczami. Patrzyłam jak facet zagrywa piłkę, a przeciwnicy przygotowują się do odbioru. Przypomniałam sobie moje treningi. Sport, który kochałam - co Cię tak wciągnęło? - podążył za moim wzrokiem - chcesz zagrać? - spojrzałam się na niego spode łba.
- Nie wiem, dawno nie grałam - skrzywiłam się. Chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę graczy. O dziwo nie opierałam mu się.
- Ludzie poznajcie księżniczkę - nie wierzyłam. Księżniczkę? Poważnie?
- Sam - przedstawiłam się, podając kuksańca blondynowi - tak w sumie to ja nie wiem, jak Ty się nazywasz - powiedziałam do niego szeptem. Rozśmieszyłam go.
- Matt - pocałował mnie w czubek dłoni, a ja oczywiście puściłam buraka - więc zaczynamy mecz? Ja jestem w drużynie z Sam - szturchnął mnie łokciem.
No i rozpoczął się mały sparing. Zdjęłam koturny i wpychałam pace u stopy w piasek. Byłam rozgrywającą. Uparłam się na tą pozycje, ponieważ na treningach również nią byłam. Matt zdziwił się, że tak dobrze gram. Sama nie myślałam, że coś jeszcze pamiętam, ale jak widać gra w siatkówkę, to jak jazda na rowerze. Jak się nauczysz, nie zapomnisz. Czułam się w jak ryba w wodzie. Brakowało mi tego, odbijając piłkę czułam się jak w siódmym niebie. Nic mi tak dawno nie sprawiło przyjemności. Byłam szczęśliwa i wesoła, a blondyn chwalił moje wystawy. Oczywiście wygraliśmy i nowo zapoznani ludzi zaprosili mnie na hale. Zgodziłam się bez namysłu i wymieniłam się numerem telefonu z moim wcześniej zapoznanym kolegą. Stwierdziłam, że nie jest taki zły, jak sądziłam wcześniej. Przynajmniej miło spędziłam czas. O mało co nie zapomniałam, że miałam oddać kurtkę Zayn' owi.
- Dzięki za grę - rzuciłam na pożegnanie Mattowi. Przytulił mnie mocno w odpowiedzi.
- Nie ma za co? Może Cię odprowadzę? - zaproponował.
- Z przyjemnością, ale mam sprawę do załatwienia - zrobił smutną mordkę - jak chcesz możesz iść ze mną. Muszę oddać tylko kurtkę znajomemu i wracam do domu.
- Czemu nie? - rozpromienił się.
Szliśmy w stronę luksusowej willi rozmawiając i poznając się bardziej. Jak chciał zapalić papierosa, ja mu wyrywałam i nie pozwalałam palić przy mnie. Po trzeciej próbie zrezygnował. Udawał wielce obrażonego, ale nie potrafił zbyt długo być poważny. Świetnie się z nim dogadywałam. Pomyślałam, że mam z kim się spotykać na mieście, kiedy Melani będzie zabawiać się z Marthą. Po godzinie byliśmy już na miejscu, cudem zapamiętałam miejsce zamieszkania bruneta.
- Poczekasz chwilę? - kiwnął głową. Otworzyłam bramę i podbiegłam pod drzwi wejściowe. Zapukałam, a otworzył mi blondyn.
- Co jest? - zapytał znudzony.
- Zastałam Zayna? - popatrzył chwilę na mnie, a ja szybko ściągnęłam kurtkę - zapomniałam mu oddać - pokiwałam mu nią przed nosem.
- Wejdź - rozszerzył wrota. Weszłam niepewnie i chłopak zaprowadził mnie do salonu - usiądź sobie, ja pójdę po niego - uśmiechnęłam się wdzięcznie. Po chwili brunet zbiegł po schodach, a na mój widok się rozpromienił.
- Co tu robisz? Jak się czujesz? - szybkim ruchem wskoczył obok mnie na tapczan.
- Zapomniałam oddać Ci kurtki? - westchnęłam i położyłam mu na kolana - chociaż nie wiem czy Ci ją oddam, bo mi się spodobałam - zaśmiałam się, a on popatrzył mi się w oczy i się zamyślił.
- Weź ją sobie - oddał mi ją.
- Dziękuję - pokazałam dołeczki, a on chwycił mnie za rękę.
- A jak się czujesz - zastanowił się nad słowami - psychicznie? - wiedziałam o co mu chodzi. Od razu spochmurniałam i mocniej ścisnęłam mu dłoń.
- Żyje - stwierdziłam jak gdyby nigdy nic - nie wracajmy do tego.
- Jesteś stąd? - zmienił temat.
- Nie. To znaczy kiedyś tu mieszkałam, ale to dawno. Ogólnie wychowałaś się w Los Angeles - odwróciłam wzrok.
- To może oprowadzę Cię jutro po Londynie?
- Z wielką przyjemnością - zarumieniłam się. Patrzyliśmy na siebie w milczeniu, ale przerwał nam blondyn, który otworzył mi drzwi.
- Stary, zaraz mamy wywiad - brunet głęboko westchnął i wstał. Nadal trzymał mnie za rękę, więc i ja wstałam - już masz nową laskę? - puścił mi oczko.
- Ja może już wrócę do domu - szepnęłam. Chciałam zwrócić się do wyjścia, ale on mnie nie puszczał.
- Chcesz się przejechać do telewizji? - zaproponował.
- Przepraszam, ale znajomy na mnie czeka przed drzwiami - przypomniałam sobie, że czeka na mnie Matt. Przytuliłam go mocno i obdarowałam całusem w policzek. Wzięłam kurtkę i kierowałam się do wyjścia - do jutra, będę na Ciebie czekać - pomachałam na pożegnanie.
Matt siedział na krawężniku i palił papierosa. Widać, że się nudził, ale na mój widok szybko się rozpromienił i wyrzucił niedopałek.
- Dłużej się nie dało? - zażartował.
- Wracajmy - pogoniłam go. Spojrzałam się raz jeszcze na wielki dom i spostrzegłam Zayna, mi ostatni uśmiech na pożegnanie.